wyślij e:mail
powrót do strony głównej
zobacz certyfikaty
zobacz CV
prowadzone warsztaty
przeczytaj bajki
zobacz mandale i rysunki
zobacz z kim współpracuję

INDIANIN



Był raz sobie Indianin, który bał się swojego cienia. Błąkał się więc całymi dniami po górskich dolinach by zgubić swój cień. Ciągle jednak mu się to nie udawało. Aż pewnego razu tak był zmęczony podróżą, że musiał się zatrzymać. A wtedy oparł się o brzeg skały i próbował odnaleźć swój oddech. I gdy tak prowadził owe aktywne poszukiwania zauważył, że w dziwny jakiś sposób zdobył kontrolę nad swoim cieniem. Ten bowiem został przygwożdżony do skały jego własnym ciałem. To odkrycie tak wstrząsnęło Indianinem, że bał się nawet poruszyć, aby to ulotne, nie znane wcześniej uczucie nie zniknęło równie nagle jak się pojawiło. Po dłuższej jednak chwili ciekawość wzięła górę nad rozsądkiem -Indianin zdobył się na niewielki ruch. Mianowicie poruszył mięśniami swojej twarzy - co jak wiadomo - dla Indianina jest oznaką wielkiego ruchu, w bojowych warunkach wręcz niedopuszczalną. A warunki przecież były bojowe. To wojnę właśnie prowadził Indianin ze swoim cieniem. To na wojennej ścieżce znalazł się Indianin w chwili, gdy postanowił zgubić swój cień. Swojego odwiecznego wroga, który tropił go nieustannie przybierając czarne barwy wojenne. Tak rozmyślał sobie Indianin trwając w bezruchu swoich kończyn. Aż wreszcie zapragnął czegoś więcej. Oto postanowił, że podniesie dłoń z owym wykopanym wcześniej toporem i przyszpili nim swój cień do skały. Po to, by już na zawsze tam pozostał - ów cień, który stał mu się wręcz tak nienawistny, że musiał przez niego opuścić swoją plemienną wioskę. I już miał podnieść swoją silniejszą dłoń, gdy nagle oślepiło go słońce. Oto wielki promień wylał się znad skalistego zbocza niczym znak magiczny posłany odwiecznym ramieniem wielkiego Manitou. Indianin zadrżał przejęty bogobojną czcią należna Wielkiemu Bratu. Z niemym wyrazem twarzy potoczył swoje spojrzenie w bok na odwieczny swój wrogi cień. I tylko, że cień ten nie wydawał mu się już wrogi. Teraz jednak przesunął się lekko i wyglądało na to, że gotów jest przejąć rozkazy Indianina. Oto bowiem cień stał się sługą Indianina - i to wiernym sługą. Wiernym i dobrym - aż tak bardzo nawet, że przy odrobinie dobrej woli Indianina mógł się stać jego przyjacielem. W każdym bądź razie nie musimy bać się przyjaciół. Indianin więc, wsparty wielką wiarą przyjął przyjaźń swojego cienia. Opuścił więc ramię z toporem a lekko uniósł drugie - to z myśliwskim nożem. I jednym delikatnym pociągnięciem ręki upuścił krwi ze swojego nadgarstka. A krew spłynęła po skale na jego cień, który teraz już rozpostarł się na ziemi. I tak oto przypieczętowana została przyjaźń człowieka ze swoim cieniem. Aż po wsze czasy.